Przeciążenie informacją – czy informacja może uzależniać?
Kiedy w latach 70. XX wieku amerykański pisarz i badacz Alvin Toffler na podstawie obserwacji zmieniającej się rzeczywistości, spopularyzował określenie przeciążenie informacją, mało kto zdawał sobie sprawę, jaką skalę przybierze to zjawisko zaledwie 50 lat później.
Informacje nas otaczają – to je przetwarza nas mózg, by zarejestrować i przetworzyć wszystko, co dociera do nas w ciągu dnia. Według najnowszych badań każdego dnia odbieramy tyle informacji, ile odebralibyśmy podczas nieprzerwanej 12-godzinnej rozmowy. Nigdy wcześniej nasz mózg nie był tak przeciążony.
Powszechność informacji sprawia, że stała się produktem samym w sobie. Kto zdobędzie naszą uwagę w morzu przeróżnych wiadomości, wygrywa i pieniądze, i odbiorcę.
Nadmiar bodźców towarzyszący wcześniej zwykle wrażliwym jednostkom, obecnie dotyka prawie każdego.
Codzienność a przebodźcowanie
Natłok informacji odpowiedzialny jest za szum informacyjny, ale także nasze podejście do informacji samej w sobie – brak zaufania, coraz częściej pojawiające się fake newsy (nieprawdziwe i niesprawdzone wiadomości), chaotyczne i niedokładne przedstawienie tematu, co nie pozwala na pełne zrozumienie. Przez morze wiadomości, które nas zalewa, topimy się w umiejętności selekcjonowania wiadomości – mniej obrazowo mówiąc: im więcej wiadomości i informacji, tym bardziej gubi się nasz mózg i nie potrafi selekcjonować tych istotnych i ważnych od tych nieprawdziwych czy jedynie sensacyjnych. Tracimy zdolność racjonalnego myślenia, bo nie potrafimy zrozumieć, które informacje są przydatne, a które nie. A więc często tkwimy w błędnym myśleniu przez źródła informacji, z których korzystamy. Dajemy się złapać w pułapkę.
Nasz mózg po prostu cierpi na nadmiar bodźców, stąd tak popularne detoksy i inne formy spędzania czasu bardziej na łonie natury niż przed ekranem komputera, telewizora, a nawet słuchając radia, czy czytając gazety. Mamy już zwyczajnie dosyć.
Czy informacja uzależnia?
Jak najbardziej. Ma nawet swoją nazwę – FOMO. Fear of missing out z angielskiego: strach przed byciem wykluczonym, pominiętym.
Media społecznościowe to genialne narzędzie. Pod każdym względem, także tym negatywnym. Okazało się bowiem, że wywołują u nas podniesienie się dopaminy, czyli hormonu szczęścia. A więc przeglądając media społecznościowe, udostępniając kolejne zdjęcie w oczekiwaniu na polubienia, zachodzą w nas takie same reakcje, jak podczas wykonywania przyjemnych (i czasem niebezpiecznych i nie zawsze rozsądnych) czynności (skok na bungee, gry hazardowe, oglądania pornografii itp.) lub przyjemne, na które musimy czekać (tzw. system nagrody – np. ulubiony posiłek po marzeniu o nim cały dzień, zakupy, wyjście ze znajomymi itp.).
Trzeba zrozumieć tutaj pewien schemat – media społecznościowe (przez które głównie pozyskujemy informacje i którym często oddajemy lwią część z naszego dnia) czerpią zyski właśnie z tego uzależnienia. Im więcej czasu spędzamy przy otwartej aplikacji, tym lepiej – a twórcy, którzy tworzą angażujące treści, są wyjątkowo honorowani, bo to dzięki nim użytkownik zostaje, a więc przynosi zyski. Doskonale wyjaśnia to dokument „Social Dilemma” (Dylemat społeczny) – kto nie widział, nie ma na co czekać. Nie chodzi tutaj o demonizowanie mediów społecznościowych ani innych źródeł pozyskiwania informacji. Należy natomiast korzystać mądrze z danych nam narzędzi, będąc świadomym ryzyka.
Dopamina nas uzależnia, sprawia, że chcemy zawsze więcej. Motywuje nas do szukania przyjemności i korzystania z nich. Dlatego tak obsesyjnie sprawdzamy telefon, kiedy publikujemy swoje zdjęcie, dzielimy się jakąś myślą czy opinią. Potrzebujemy poklasku i aprobaty. Niektórym udało się dość szybko wyśledzić ten toksyczny schemat i swojej wartości (oraz tożsamości) dopatrują się gdzie indziej, wychodząc poza wirtualne doświadczenia. (Dopamina jest nam potrzebna, to dzięki niej odczuwamy przyjemność i radość. Media społecznościowe w negatywny sposób bazując na procesach zachodzących w naszym mózgu, zapewniają sobie odbiorców i sprawiają, że braki w pozytywnych doświadczeniach w codziennym życiu, zastępujemy tymi wirtualnymi).
Negatywne skutki przeciążenia informacjami
Przeładowanie informacją prowadzi do znacznego ograniczenia naszych zdolności poznawczych.
Wierzę, że zrozumienie mechanizmów, które stoją za schematami działania różnych wirtualnych narzędzi, pozwala nam być świadomymi i lepiej z nich korzystać. Dlatego warto brać pod uwagę negatywne wpływy, które mają na nas pewne narzędzia i próbować tę sytuację odwrócić.
Niedawne obserwacje pozwoliły skonstruować teorię mówiącą, że nasze obsesyjne przeglądanie wiadomości może prowadzić do rozwoju zespołu stresu pourazowego. Szokująca informacja. Ta kondycja nierównowagi psychicznej zwykle powodowana bardzo traumatycznym wydarzeniem może stać się udziałem ludzi, którzy takich traum nie doświadczyli realnie – tzn. doświadczają ich, narażając się na kondycję, której nie musieli doświadczać. Trauma spotkała ich przez doświadczenia innych
Mniej poważnymi – choć wciąż groźnymi – skutkami przeciążenia informacji jest ograniczenie naszych zdolności poznawczych. Może to wpływać na codzienne funkcjonowanie – między innymi na umiejętności podejmowania decyzji i zrozumienia sensu danego tematu (tutaj wymienia się także te fizyczne: podwyższone ciśnienie, niestrawność, problemy ze wzorkiem, silne bóle głowy oraz psychiczne: agresja, frustracja, zagubienie, problemy ze snem, brak koncentracji itp.)
Jak sobie z tym poradzić?
Budowanie zdrowych nawyków (we wszystkim) powinno być naszą maksymą.
Co robić, żeby dbać o swój stan psychiczny w kontekście spędzania czasu przed ekranem?
Kilka pomysłów według Dra Macieja Dębskiego na tzw. higienę cyfrową to np.: kontroluj czas spędzany przed ekranem, wyłącz powiadomienia, „zapominaj telefonu raz na jakiś czas, znajdź inne zainteresowania, dbaj o sen (szczególnie warto wykluczyć korzystanie z ekranów co najmniej godzinę przed snem i po obudzeniu), dbaj o relacje”.
Jest takie stare powiedzenie – jesteś tym, co jesz – wydaje mi się, że jest w ciągu naszych rozważań, zawiera w sobie niesamowitą prawdę. Jeśli jemy cały czas fast-foody, to nie powinna nas dziwić otyłości, niewydolność oddechowa i ogólnie gorsze samopoczucie (w końcu od dawna wiemy, że dieta musi być zbilansowana). Tak samo jest z naszą psychiką – treści, które „konsumujemy” mają niebywały wpływ na nasze samopoczucie, kondycję ducha. Jeśli ciągle i ciągle będziemy korzystali z treści pełnych negatywnych informacji, nasz podatny mózg, może sprawić, że będziemy czuli się podobnie. (Może ktoś z Czytelników tego doświadczył w czasie pandemii, teraz wojny i masy negatywnych informacji, w które bardzo łatwo wpaść i stracić kontakt z rzeczywistością). Nie zrozumcie mnie źle, te informacje są niesamowicie istotne i bardzo realne dla wielu nas (nawet jeśli nie bezpośrednio, to w wielu aspektach: pośrednio), ale możemy wpaść jak śliwka w kompot w nadmiar tych informacji i stracić kontakt z rzeczywistością, karmić się fake newsami i powielać je – trzeba znaleźć umiar.
Czy umiesz sięwyłączyć?
Czy patrząc na swoje życie najbardziej obiektywnie, widzisz, że możesz mieć z tym problem?
Postaraj się zastosować choć jedną z przedstawionych sposobów na dbanie o prawidłową higienę cyfrową: może wyłącz powiadomienia, znajdź hobby (lub spędzaj więcej czasu na nim), wykonuj jak najwięcej zadań bez obecności telefonu, zostaw telefon w innym pomieszczeniu lub poza zasięgiem ręki podczas snu, odłóż swój smartphone w czasie posiłków itp. Może okazać się, że dostrzeżesz zmianę w swoim codziennym funkcjonowaniu. Informacje są dobre – służą nam, poszerzają nasze umysły, często sprawiają, że patrzymy na jakiś problem szerzej, ale mogą stać się kłopotem i pułapką w jednym. Umiejętne wykorzystywanie informacji, które docierają do nas każdego dnia, może mieć na nas tylko pozytywne działanie – niedemonizowane mediów społecznościowych, ale korzystanie z nich jako użytecznych narzędzi. Chociaż to trudne, warto szukać balansu.
Pozostawię Was z dwoma zdaniami, które bardzo lubię: wszystko mi wolno, ale nie wszystko jest pożyteczne. Wszystko mi wolno, ale nie wszystko buduje.
Przypisy:
[1] https://sektor3-0.pl/blog/jak-...
[2] A. Toffler, Future Shock, New York 1970.
Kurs internetowy, który może cię zainteresować: